Nie tylko patriotyczne emocje towarzyszyły ubiegłotygodniowej rekonstrukcji wydarzeń grudniowych, która odbyła się na ulicy Dubois w Szczecinie.
Jak się okazało kilku widzów zamiast jedynie obserwować wydarzenie, wzięło w nim czynny udział i rzuciło się na członka grupy rekonstrukcyjnej, który wcielił się w funkcjonariusza MO. Mężczyzna otrzymał m.in. silny cios pięścią w twarz. - W momencie kiedy była scena finałowa, a więc przerwanie przez grupę manifestantów kordonu ZOMO, oni wykorzystali ten fakt, żeby pobić jednego z milicjantów, który został uderzony pięścią w nos co doprowadziło do krwotoku - relacjonuje Wojciech Gaweł z grupy rekonstrukcyjnej Milicji Obywatelskiej.
Według Gawła, do incydentu doszło z powodu zbyt małej ilości ochroniarzy wynajętych przez organizatorów. - Trochę zawiodła ochrona, która miała dwa zadania. Przede wszystkim nie dopuścić na pole inscenizacji mediów tak, żeby fotoreporterzy nie zasłaniali widowiska widzom, a po drugie nie dopuścić widzów, żeby wtargnęli na plan. Niestety oba elementy nie zostały dopilnowane - powiedział Gaweł.
Jedna z organizatorek wydarzenia - Agnieszka Kuchcińska-Kurcz przyznaje, że ochroniarze zawiedli. Dodaje jednak, że w czasie dużej imprezy trudno uniknąć nieprzewidzianych wypadków. - Być może ktoś podszedł do tego zbyt realistycznie. To było pierwsze takie wydarzenie, a po drugie na to mógł przyjść każdy i zdarzyć się mogło wszystko - powiedziała Kuchcińska-Kurcz.
Ofiara pobicia i organizatorzy wydarzenia zdecydowali, że nie powiadomią policji o zdarzeniu.
Według Gawła, do incydentu doszło z powodu zbyt małej ilości ochroniarzy wynajętych przez organizatorów. - Trochę zawiodła ochrona, która miała dwa zadania. Przede wszystkim nie dopuścić na pole inscenizacji mediów tak, żeby fotoreporterzy nie zasłaniali widowiska widzom, a po drugie nie dopuścić widzów, żeby wtargnęli na plan. Niestety oba elementy nie zostały dopilnowane - powiedział Gaweł.
Jedna z organizatorek wydarzenia - Agnieszka Kuchcińska-Kurcz przyznaje, że ochroniarze zawiedli. Dodaje jednak, że w czasie dużej imprezy trudno uniknąć nieprzewidzianych wypadków. - Być może ktoś podszedł do tego zbyt realistycznie. To było pierwsze takie wydarzenie, a po drugie na to mógł przyjść każdy i zdarzyć się mogło wszystko - powiedziała Kuchcińska-Kurcz.
Ofiara pobicia i organizatorzy wydarzenia zdecydowali, że nie powiadomią policji o zdarzeniu.