Marcin Nowakowski, nasz człowiek znany na całym świecie, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych (podobno nie mają problemów z nazwiskiem, ale zdarza się, że mówią 'Marsin'), wydał w listopadzie swoją nową, trzecią płytę "Shine" (słuchacze "Lamenta niedzielnego" w Radiu Szczecin pewnie zdążyli ją poznać). To album nagrany w 30 dni, w październiku w Los Angeles, z nazwiskami z naprawdę najwyższej smooth jazzowej półki w USA. Przykłady? Dwaj producenci: Jeff Lorber, klawiszowiec, jeden z ojców chrzestnych smooth jazzu, to on odkrył m.in. Kennego G i drugi producent: Paul Brown, gitarzysta, produkował płyty np. George'a Bensona czy Ala Jarreau. Warto przypomnieć, że na poprzednich krążkach Marcina "Smooth Night" i "Better Days", grał też gitarzysta Paul Jackson Jr., którego słyszymy na albumach "Thriller" i "Bad" Michaela Jacksona. A na "Shine" są jeszcze gościnnie, znani lokalnie na amerykańskim rynku wokaliści Dex Reynosa i Billy Mondragon (to też edukacyjna wartość tej płyty, bo pewnie nigdy byśmy ich tu w Polsce nie poznali), a z Polski? Np. Adam Sztaba, który kieruje smyczkowym, bardzo jazzowym Atom String Quartet. Sama płyta? Klasa światowa! 10 utworów pogodnych, optymistycznych. Bardzo przyjemne, ciepłe melodie na saksofonie, klawiszach, gitarze i do tego wspomniane smyki, więc mamy niezbity dowód, że smooth jazz, to już od dawna nie jest muzyka z hotelowej windy...