Machina Czasu
Radio SzczecinRadio Szczecin » Machina Czasu
Od lewej: Andrzej Androchowicz z Pawłem Aleksandrowiczem w przedstawieniu studenckiego teatrzyku "Skrzat" – "Tu do niczego się nie zmusza" (maj 1960). Fot. ze zbiorów A. Androchowicza
Od lewej: Andrzej Androchowicz z Pawłem Aleksandrowiczem w przedstawieniu studenckiego teatrzyku "Skrzat" – "Tu do niczego się nie zmusza" (maj 1960). Fot. ze zbiorów A. Androchowicza
Wczoraj zakończyły się juwenalia w Szczecinie. Jak piszą na stronie organizatorzy - "to największy festiwal kultury studenckiej na Pomorzu Zachodnim, realizowany wspólnie przez wszystkie szczecińskie uczelnie". Zatem festiwal..
#JuweSzczecin. To wiele mówi.
Jakie czasy, takie juwenalia. Nie, nie zamierzam narzekać. Po prostu zabiorę Was "Machiną czasu" w taki moment w historii, gdy juwenalia nie były – i tu znów cytat - „trzema dniami koncertów największych polskich gwiazd, z eventami i dodatkowymi atrakcjami w całym mieście". Przeniesiemy się również w czasy, gdy w Szczecinie nie było juwenaliów. Ba! Nawet w takie, gdy nie było w nim studentów.

A przy okazji - słowo "juwenalia" pochodzi z łaciny i oznacza "igrzyska młodzieńców". Były to igrzyska odbywające się w starożytnym Rzymie, które zostały wprowadzone w 59 roku przez cesarza Nerona. Obecnie wyraz ten oznacza święto studentów, odbywające się corocznie w maju. Ta tradycja miała swój początek w Krakowie. Już w XV wieku obchodzono tam święto studentów.
Jarosław Molenda z Elżbietą Batory, a dokładnej z książką jej poświęconą. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Jarosław Molenda z Elżbietą Batory, a dokładnej z książką jej poświęconą. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
"Człowiek lubi się bać. Nieustannie wymyślamy, jak się bać bardziej, tymczasem najstraszliwsze historie już dawno miały miejsce i stanowią czarne plamy w dziejach ludzkości. Ostatnio jedną z najczęściej wskrzeszanych postaci jest "Wampirzyca z Transylwanii", której osoba - mimo upływu czasu - jest wciąż żywa i popularna. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że w 1614 roku umarła ona dla Boga, ale nie dla ludzi, którzy przywołują jej ducha po dziś dzień na rozmaitych polach kultury". To fragment książki Jarosława Molendy "Elżbieta Batory. Krwawa hrabina czy ofiara spisku Habsburgów?". Kim była? Seryjną morderczynią? Sadystką? Szaloną kobietą owładniętą obsesją wiecznej młodości? Okrutnicą, która kąpała się w krwi młodych dziewcząt? Wampirzycą? A może - jak sugeruje podtytuł książki - ofiarą niecnych knowań rodu panującego?
Legenda i prawda. Czy da się oddzielić jedno od drugiego po tylu latach? - z tym pytaniem w "Machinie czasu" zmierzy się Jarosław Molenda - pisarz, podróżnik, popularyzator historii.
Z Przemkiem Glową w poszukiwaniu niewidzilnej biblioteki. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Z Przemkiem Glową w poszukiwaniu niewidzilnej biblioteki. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Historia bibliotek jest pełna paradoksów. Biblioteki powstawały, trwały. Biblioteki wędrowały. Biblioteki były niszczone, palone, zaniedbywane, więc umierały w zgiełku albo w ciszy. Biblioteki odradzały się.
W niezwykłej książce „Biblioteki. Krucha historia”, której autorami są Andrew Pettegree i Arthur der Weduwen czytamy: „Dziś rozmawiamy o jej przetrwaniu, chociaż śmierć biblioteki zapowiadano równie często, jak śmierć samej książki. Kiedy jednak wiosną 2020 wszystkie biblioteki musiały zamknąć podwoje z powodu pandemii COVID-19, poczucie straty okazało się nader dotkliwe. (…) biblioteki zawsze odradzały się z ruin w nieustannym cyklu zniszczenia i wielkości. Pragnienie pozostawienia własnego śladu w społeczeństwie jest częścią naszej natury.”

W 2022 roku ukazały się „Niewidzialne biblioteki” (spolszczył Jacek Dehnel). To literacka podróż po świecie wyobrażonych książek i bibliotek. Publikacja tajemnicza, która zainspirowała Przemka Głowę, przewodnika po Szczecinie do poszukiwania naszych lokalnych niewidzialnych bibliotek.
Pierwsza wędrówka rozpocznie się jutro, czyli 8 maja o godzinie 17 na placu Lotników/Adamowicza (przy Miejskiej Bibliotece Publicznej. Filia nr 28), natomiast podróż „Machina czasu” – już dziś po 20.
Pod radiową magnolią: Stanisław Telega, Regina Osipowicz (później Telega), Tymoteusz Karpowicz, Walerian Lachnitt. Fot. z archiwum Radia Szczecin
Pod radiową magnolią: Stanisław Telega, Regina Osipowicz (później Telega), Tymoteusz Karpowicz, Walerian Lachnitt. Fot. z archiwum Radia Szczecin
"Świat nie jest taki zły,
Świat nie jest wcale mdły,
Niech no tylko zakwitną jabłonie"
To fragment tekstu jednego z największych szlagierów Haliny Kunickej. Jego autorem jest Jerzy Afanasjew. W Szczecinie to magnolie sprawiają, że świat wydaje się być o niebo lepszy niż nam się zwykle wydaje. Magnolie - zielony symbol naszego miasta.
O szczecińskich magnoliach, ze szczególnym uwzględnieniem tej naszej, radiowej oraz o kasztanowcach i innych szczecińskich drzewach - w "Machinie czasu". Dziś coraz częściej mamy z drzewami na pieńku. A właściwie to one mają na pieńku z nami - ludźmi. Dlatego warto im się przyjrzeć w "Machinie...". Wykorzystałam w niej fragmenty audycji z archiwum Radia Szczecin autorstwa: Aliny Głowackiej, Marzeny Szulc, Haliny Lizińczyk, Marty Zabłockiej, Pawła Szulca i Jacka Wiśniewskiego.
Panienki z Międzymiastowej. Kadr z PKF 44A z 1962 roku
Panienki z Międzymiastowej. Kadr z PKF 44A z 1962 roku
900, 911 i 913. Nie było łatwo wykręcić te numery. Bo też w PRL telefon w domu był przedmiotem pożądania. Na jego otrzymanie czekało się latami. Jedna z bohaterek tej opowieści, Danusia - mimo że pracowała jako telefonistka - na podłączenie czekała 26 lat!
O ile dodzwonienie się we własnej miejscowości było raczej bezproblemowe, o tyle na rozmowę międzymiastową trzeba było już czekać, czasem parę godzin. Rozmowy międzynarodowe trzeba było zamawiać nawet z kilkudniowym wyprzedzeniem. Co ciekawe, dziś trudne do wyobrażenia - do lat siedemdziesiątych telefony działały jedynie lokalnie. Międzymiastowe i międzynarodowe rozmowy trzeba było zamawiać na poczcie. W długiej, jak wszędzie kolejce czekać na wezwanie telefonistki: "Międzyzdroje! Kabina druga!"
911 i 913 - pod tymi i wieloma innymi numerami udzielano różnego rodzaju informacji. Dawne pracownice mówiły: "byłyśmy internetem tamtych czasów". Panienki z Międzymiastowej i Wszystkowiedźmy w "Machinie czasu".
fot. Joanna Skonieczna
fot. Joanna Skonieczna
Tłumy czytelników w czasie spotkań autorskich, nieustające prośby o autografy i nakład wykupiony w ciągu kilku dni - to nie jest opowieść o bestsellerowym kryminale poczytnego autora. To opowieść o książce historycznej. Takie emocje wzbudza książka Jolanty Aniszewskiej „Zamęt. Czas powojnia w Stargardzie i okolicznych miejscowościach”.
„Zamęt.” to opis najtrudniejszego, przełomowego momentu dla miasta nad Iną. Autorka zaczyna swoją opowieść w roku 1933, kończy w 1947. Jest to książka naukowa z elementami reportażu. Jolanta Aniszewska, dyrektor Książnicy Stargardzkiej, spędziła wiele godzin przeglądając archiwalia i prowadząc wywiady ze świadkami historii. O książce autorka opowie nam w najbliższą niedzielę w audycji "Machina Czasu". Zapraszam 9 kwietnia, po godzinie 20, Joanna Skonieczna.
fot. Joanna Skonieczna
fot. Joanna Skonieczna
„Tajemniczy ogród”, „Muminki”, „Opowieści z Narnii”, „Kajtuś Czarodziej” czy „ Porwanie w Tiutiurlistanie” – każdy z nas ma inną ukochaną książkę z dzieciństwa.
Powieść czy zbiór wierszy lub opowiadań, które mogą przypominać czas beztroski i miłości. To dzięki nim zapamiętujemy ważne chwile i wyjątkowe osoby: mamę, tatę, dziadków, nauczycieli i opiekunów.
2 kwietnia, od wielu lat, obchodzimy Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci. To święto, w dniu urodzin Hansa Christiana Andersena, ustanowione przez  IBBY czyli Międzynarodową Izbę ds. Książek dla Młodych. Obchodzone jest nieprzerwanie od 1967 roku.
Dziś będziemy podróżować do krainy dzieciństwa i rozmawiać o książkach z młodości. Po wspomnieniach będziemy Fikać z Małgorzatą Narożną, która od lat prowadzi w Szczecinie księgarnie dla najmłodszych.
Zapraszam, Joanna Skonieczna
Gloria. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria i Simona. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria i Simona. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria i Simona z Matką. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria i Simona z Matką. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria na Kossakówce. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria na Kossakówce. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria na rajdzie krakowskim. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria na rajdzie krakowskim. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria na odprawie przed rajdem. Fot ze zbiorów rodzinnych
Gloria na odprawie przed rajdem. Fot ze zbiorów rodzinnych
Obraz malowany przez Glorię. Fot ze zbiorów rodzinnych
Obraz malowany przez Glorię. Fot ze zbiorów rodzinnych
Okładka tomiku "Pragnienia... Marzenia i sny" Glorii Kossak. Biblioteka Kraków 2022. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Okładka tomiku "Pragnienia... Marzenia i sny" Glorii Kossak. Biblioteka Kraków 2022. Fot. Agata Rokicka [Radio Szczecin]
Na okładce fotografia kobiety - niemłodej, ale też niestarej, "zrobionej" - z makijażem i ze starannie ułożonymi, choć gdzieniegdzie wymykającymi się włosami. Pięknej ale zniszczonej życiem. Omija nas wzrokiem, patrzy lekko w bok. Zdjęcie do dowodu, legitymacji? A za nią inna fotografia - zanurzony w zieleni stary dom. To krakowska Kossakówka, dom słynnego artystycznego rodu. Juliusz Kossak i jego syn, Wojciech - to znani malarze. Córki Wojciecha - Magdalena (Samozwaniec) i Maria (Pawlikowska-Jasnorzewska) - to mistrzynie pióra. Ta rodzina wydała zresztą więcej znakomitych osobistości ze świata kultury i sztuki.
Na okładce - tytuł: "Pragnienia... Marzenia i sny" i nazwisko autorki: Gloria Kossak.
Kim jest Gloria? Dlaczego ten tomik ukazał się ponad 30 lat po jej śmierci (zmarła w 1991 roku)? Jak napisała w zamykającym zbiór wierszu "Kapliczki":
"... cichną echa kroków na piasku...
Czas zaciera pamięć."

By pamięć nie została zatarta, także dobra pamięć - z takiej nadziei powstał ten tomik wierszy, do wydania którego przyczynili się: Róża Czerniawska-Karcz – poetka, publicystka, prezes Szczecińskiego Oddziału Związku Literatów Polskich i Rafał Podraza – poeta, dziennikarz, biograf m.in. rodziny Kossaków, prywatnie - cioteczny wnuk Magdaleny Samozwaniec. Zapraszam na "Machinę czasu" o Glorii Kossak.
1
1
Tym razem proponujemy podróż do czasów, gdy królowały chłopki z "Dany", dżinsy z "Odry" i koszule non-iron z "Luxpolu". Zakłady Przemysłu Odzieżowego "Dana" rozpoczęły swoją działalność w październiku 1945 roku (na początku nosiły jeszcze inną nazwę). Były czołowym producentem odzieży dziewczęcej. Stworzone tu kolekcje cieszyły się ogromną popularnością w całej Polsce, firma szczyciła się doskonałym krojem, jakością i niepowtarzalnością tkanin. Z kolei w 1964 r. swoją historię rozpoczęły Zakłady Przemysłu Odzieżowego "Odra" produkujące spodnie i wdzianka z dżinsu. Najpóźniej powstał stargardzki Zakład Przemysłu Dziewiarskiego Luxpol, bo w 1971 roku.
O peerelowskiej modzie kreowanej w Szczecinie i Stargardzie - w "Machinie czasu" , w której wykorzystano fragmenty audycji z archiwum Radia Szczecin autorstwa: Aliny Głowackiej, Jacka Wiśniewskiego, Wiesława Dachowskiego, Ryszarda Mysiaka i Jerzego Jurczyka.
Fot.. pixabay.com
Fot.. pixabay.com
12 marca obchodzony jest Dzień Matematyki, 14 marca - Międzynarodowy Dzień Liczby Pi. Tę datę w Stanach Zjednoczonych zapisuje się jako 3.14., co kojarzy się z pierwszymi cyframi rozszerzenia dziesiętnego liczby pi. I właśnie w USA, a konkretnie w muzeum nauki Exploratorium w San Francisco, po raz pierwszy świętowano ten dzień. Inicjatorem był matematyk, Larry Shaw.
Choć matematyka nazywana jest Królową Nauk, od zawsze budzi strach wśród wielu uczniów i stanowi ich "piętę Achillesową".
O matematyce i matematykach w kolejnej "Machinie czasu".
3456789